Obserwatorzy

czwartek, 28 lipca 2016

No nie ma nudy!

Praca twórcza nigdy znudzić się nie może. Brak monotonii napędza, nakręca i pcha do przodu.
Nigdy nie wrócę za biurko do przewalania papierów. Nie ma takiej opcji ;)





Dobrze, że te kobyłki nie tupią kopytami, bo od paru dni ból głowy koszmarny... 
Ot, taki los migrenowca ;)

Miłego dnia Kochani
Ściskam!
Wasza A.

niedziela, 24 lipca 2016

Dom to żywe miejsce

Pałac, dom, czy mieszkanko w bloku, gabaryty i miejsce nie są najistotniejsze. Ilość pokoi i metrów jest zdecydowanie drugorzędną sprawą, bo przede wszystkim liczy się ciepełko i poczucie bezpiecznego dachu nad głową.Niezależnie od nakładów finansowych wspomniane ciepełko zależy od ludzi, którzy te metry zamieszkują i wypełniają swoją własną, wewnętrzną energią.
Można wydać fortunę na markowe mebelki, dodatki z najwyższej półki i ustawić wszystko według zasad feng shui, czy też pod dyktando i wzór wnętrzarskich pism i projektantów. Nadal najważniejszym czynnikiem pozostaje człowiek i to jakich ludzi do siebie i tego domu przyciąga.


Mój własny dom, a właściwie małe mieszkanko w bloku, nigdy żurnalowe nie było.
Walcząc z rzeczywistością samotnej matki cieszyłam się tzw. darami losu.Meblościanka po cioci (dość mocno rozkolibana), tapczan w kolorze wściekłej pomarańczy, któremu sama zmieniałam tapicerkę na jakiś bardziej strawny odcień, czy też zestaw mebli kuchennych z wyprzedaży w Castoramie, bo nic sensownie ustawnego nie mogłam znaleźć do mojej małej kuchni/klitki, a sprzęt na zamówienie był poza zasięgiem finansowym. Wszystko składało się jednak na mój własny, przytulny kąt, do którego z radością wracałam.
Czasem w kwestii ogarnięcia tych moich paru metrów ograniczał mnie czas, a w zasadzie jego brak. Praca, bywało że po 12h na dobę, ciagła gonitwa za własnym ogonkiem, żeby związać koniec miesiąca z początkiem. Wystrój nie zajmował mojej głowy, jak to, żeby mieć gdzie zjeść, gdzie się wykąpać i gdzie położyć na parę godzin snu.
Teraz tym bardziej radość sprawia mi możliwość pracy w domu i poznawanie dogłębne jego kątów. Teraz widzę co i jak chciałabym zmienić, przerobić, przemeblować. Codziennie mogę poświęcić chwil parę na przemyślenia odnośnie kolorów i materiałów, jakimi chcę się otoczyć, gdzie ma stanąć fotel, gdzie położyć poduszki. Zaczynam bawić się w dom :)

Duża poduszka  w kratę: IKEA
Miętowa poduszka w biały wzór: PEPCO
Szara lniana podszuka z napisem: COTTONI


Aktualnie jestem na etapie bieli i pasteli. Nie toleruję też w domu poliestrów i innych sztuczności. Bawełna, len i wełna, to są moje tkaniny.

Słój i butla z barwonego szkła: znaleziska/starocie
Mocno barwne akcenty zaczęły mnie męczyć. Dowód na to, że dom zmienia się, żyje wraz z człowiekiem. Pozbywam się nadmiaru rzeczy, chętniej na swoich półkach widzę umiarkowany minimalizm, niż bogactwo kształtów i kolorów. Do zbliżającej się wielkimi krokami czterdziestki planuję uporządkować wszystko zgodnie z moim wewnętrznym głosem i duchową potrzebą spokoju i harmonii.
Stopniowo wrzucać tu będę rzeczy, z którymi chętnie się rozstanę. Może przydadzą się komuś z Was. 
Rzeczy dostępne będą o tu: KLIK
Mam też trochę tkanin, których z pewnością nie wykorzystam, a mogą przydać się np. do nauki szycia.Tkaniny znajdziecie o tutaj: KLIK



Wianek pleciony z naturalnego lnu: COTTONI


Specem od dekoracji wnętrz nie jestem i do tytułu dekoratora nawet nie zamierzam pretendować. Mam jednak ogromną radość z dopieszczania metra po metrze. Pracy czeka mnie jeszcze dużo. Mój I. dzielnie maluje meble zamieniając ciemną zieleń na biel, ja doszywam powoli poduchi, siedziska i sasłonki. Będzie pięknie, bo po naszemu. Bez przepychu i nadęcia. Ciepełko jest już od dawna, resztę się doszlifuje ;)

Na tym koniec zwiedzania naszych czterech kątów. Mam nadzieję, że choć troszkę Wam się podobało.

Ściskam mocno dziękując za Waszą obecność
Wasza A.

sobota, 16 lipca 2016

Wakacje niepotrzebne!

Kiedyś przy okazji różnych nieprzyjemnych sytuacji, z jakimi trzeba było mierzyć się w pracy, słyszałam od moje przełożonej "Taki job Pani Aniu..."
Między innymi dlatego z mojej zmiany "dżoba" jestem ogromnie szczęśliwa :)
Chociaż różnie bywa i teraz, ale mając na uwadze to, co było... słuszną podjęłam decyzję!
Kiedy ma się pracę, którą kocha się do głębi szczerym uczuciem, to nawet urlop niepotrzebny!
Przy pracy odpoczywam. Pracę zabieram wszędzie ze sobą i dnia już nawet nie dzielę na robocze godziny. Z pełną odpowiedzialnością potwierdzam: CZŁOWIEK SPEŁNIONY=CZŁOWIEK SZCZĘŚLIWY!
Może trochę trwało poukładanie wszystkiego, może nawet jeszcze jest w fazie układania, ale czuję, że w moje dziubanie idzie coraz więcej pozytywnej energii. Mam nadzieję, że i Wy możecie to poczuć;)








Dzisiaj już wiem, że w zmianach drogi życiowej potrzebna jest odwaga. Czasem trzeba zamknąć oczy i skoczyć nie czekając bezustannie na właściwy moment.Odwagę musiałam hodować w sobie od małego ziarenka. Trochę jeszcze wątlutka i wymagająca wsparcia  z zewnątrz, ale zaczyna wypuszczać pierwsze listki ;) Szykuję się do kolejnego skoku, więc niech rośnie w siłę spokojnie. O tym jednak cicho sza ;) Opowiem jak już skoczę i zobaczę w co wskoczyłam :)

Mam nadzieję, że Wy cieszycie się wakacjami gdziekolwiek letni wiatr Was ponieść raczył...

Buziaki
Wasza A.