Obserwatorzy

poniedziałek, 30 września 2013

Oprócz błękitnego nieba

"Oprócz błękitnego nieba, 
nic mi dzisiaj nie potrzeba..."

Uczucie, że ma się wszystko, czego się pragnęło, jest absolutnie cudowne :)
Wszystkim z całego serca życzę podobnego stanu!
Wszystkim absolutnie bez wyjątku!
Nawet tym, którzy  nie życzą zbyt dobrze mnie samej...
Zdecydowanie mam wszystko i jedyne czego może mi brakować tej jesieni,
 to błękit nieba.
Jest jednak i na to sposób ;)
Błękitu jak najwięcej zamierzam przygarnąć na te chłodne dni.
Błękit w towarzystwie czerwieni cieszy mnie jeszcze bardziej, 
więc moja kuchnia przelewa się już od tej pary kolorów.
Nadeszła więc pora i na błękitnego misia :)



Miśka nazbierała sporo głogu, o którym dzisiaj wiem już co nieco  dzięki Wam ;) 
Byłam pewna, że mogę liczyć na Wasze mądre głowy :)
Dziękuję!!!!
Głóg okazuje się, jest bardzo zdrową roślinką, świetnie działającą na serce.
A że u mnie serc kilka, o które chciałabym się zatroszczyć, więc z głogu powstanie dżemik.
Mieszany będzie z kwaśnymi jabłkami tak dla smaku,
a miśka mam nadzieję, będzie pomagała przy jego produkcji ;)


Zdjęcia z prac przy produkcji dżemiku postaram się zamieścić wkrótce ;)
A już w najbliższym czasie zaproszę Was na małe, jesienne candy w COTTONI,
 na pomysł ktorego wpadłam dzisiaj przy okazji pewnych zakupów...
Ale o tym w kolejnym poście;)

Dzisiaj pozdrawiam Was wieczornie 
i kłaniam się nisko wszystkim odwiedzającym.
Dziękuję, że jesteście, odwiedzacie COTTONI tak często i częściej.
Za każde przemiłe, budujące, wspierające i motywujące słowo dzięki Wam ogromniaste!!!


Wasza A.







czwartek, 26 września 2013

Jesienna...

Ja na chwilkę, na momencik, bo czas goni i  w lesie jestem z pracą twórczą...
Przedstawiam Wam jesienną misię.
Dogrzewam się aktualnie kolorami, bo za oknem jakieś paskudztwo, okropieństwo...
Misia dostała zatem miodowe futerko i strój iście jesienny.
Poza tym ma sporą torbę na kasztany i żołędzie uszytą z mięciutkiej skórki i zapinaną na zatrzask.




Broszeczka jest odpinana, więc nie trzeba się martwic o zabrudzenie sweterka ;)


Strasznie spodobały mi się te czerwone owoce w dzbanku. Chodzi mi o te wyglądające nieco jak rajskie jabłuszka. Pojęcia jednak nie mam co to za roślina. Kolce ma prawie pięciocentrymetrowej dlugości i nie było łatwo ułamać jej gałązek. Znając Wasze mądre głowy i wiedzę ogromną zaraz się dowiem cóż to za ziele urocze ;) Na co  liczę rzecz jasna ;)

Zmykam do pracy i słonka życzę.

Wasza jesiennie nastrojona A.




niedziela, 22 września 2013

Czas na powitanie :)

Zamiast płakać za kończącym się latem witam Panią Jesień w naszych progach :)
Kiedyś nie lubiłyśmy się zbytnio.
Kiedyś przelatywala mi dreszczem po karku i moczyła stopy deszczówką.
Kiedyś miała szary, ponury kolor i kładła się gęstą mgłą na mojej smutnej głowie.
Taka jesień to przeszłość :)
Ona wyciągnęła do mnie rekę pierwsza.
Ona zaproponowała zmiany...
Jesienią skrzyżowały się  drogi moja i pana I. :))))
 Dziękuję jej zatem  za tą pierwszą kawę,  spacer i rozmowy długie do rana.
Może i łatwo nie było, bo z serc roztrzaskanych w drobny mak złożyć jedno całe....
hmm, wyzwanie nie lada.
Kiedy jednak jedna dłoń do drugiej jak ulał pasuje, kiedy myśli i marzenia pędzą w tym samym kierunku, udaje się nawet co z pozoru niemożliwe.
Dla mnie jesień pokolorowała świat na nowo.
Dla mnie otworzyła drzwi, za którymi kryła się nowa historia.
Jaka czeka nas przyszłość?
Czas pokaże... 
Każdy dzień jednak umacnia mnie w poczuciu, że lepiej być nie może.
I gdyby dobry los miał nie dać już nic więcej, dostałam wszystko, czego mi trzeba!!!
Jutro wejdziemy w jesień kolejną odliczając nasz następny rok.
Znowu zacznie się czas rozmów przy gorącej herbacie, takich , które zakończyć trudno, chociaż sen morzy...
Czas gorącej czekolady, naleweczek na przeziębienie i tulenia stóp do tej drugiej ich pary, bo podłoga taka zimna...
Swoją drogą  to dziwne, że moje zawsze lodowate, a jego ciepłe jak piecyk ;)
Lubię jesień.
Zdecydowanie zmieniła dla mnie swoje oblicze.
A może poprostu, szczęście, takie zwyczajne, codzienne , ma moc zdejmowania mgły z oczu i serca ;)


Na te czerwone koraliki napatrzeć się nie mogę.
Skradłam ich trochę do domu z pobliskiego drzewa i chociaż pomarszczyły się już jak starowinki, uroku nadal w nich wiele :)


Naleweczki na przeziębienie lepsze niż chemia z apteki. Wystarczy kieliszeczek lub dwa takiej z czarnej porzeczki i katar mija ;) U nas jeszcze orzechówka na kłopoty z żołądkiem, miętóweczka i truskawkowa dla smaku i przyjemności :)
Żeby nikt nie pomylił co jest co, na butelkach wylądowały etykietki. Oj, żebym ja jeszcze miała spiżarkę na te wszystkie smakołyki, bo na parapecie miejsca już brakuje hihi ;)



A w tzw. międzyczasie szydełkują się kocyki :)
To szydełko wciąga okrutnie, ale jakże miło bujać myślami przy tym dzierganiu.


Dzisiaj jednak pracuję intensywnie przy misiowej gromadce, bo już parę osób pewnie głowę zechce mi urwać, za czas oczekiwania na zamówienie... ostatnie dwa tygodnie  nie było kiedy przysiąść do maszyny.
Będzie jednak z czego wybrać, bo misiów na stanie sztuk siedem ;)


Miłej jesieni Moi Drodzy!!!
Trzymajcie się ciepło i pijcie dużo herbaty z cytryną i imbirem.
No i nie zapominajcie o ciepłych skarpetkach ;)

Ściskam!
Wasza A.




poniedziałek, 16 września 2013

Rozsypana poniedziałkowo

Bywają takie dni, kiedy to nic nie idzie jak trzeba.
Dziwnym trafem u mnie bywają to głównie poniedziałki...
Wsztystko leci z rąk, sprzęt elektroniczny wariuje i cały świat wydaje się działać przeciwko nam.
Co wtedy zrobić? 
Najlepiej byłoby zamknąć drzwi na cztery spusty i przeczekać do wtorku.
Dzisiaj jednak ta opcja niestety nie wchodziła w grę i na obolałych nogach przedreptałam przez sporą część mojego miasta licząc na to, że dzień skończy się szybko.
Skąd obolałe nogi i co się posypało? 
Zacznę może od początku, a właściwie od weekendu...
W sobotę bawiliśmy się na weselu, a że prawdziwe z nas wariaty parkietowe, więc nogi odczuły parogodzinne szaleństwo. Ba! Żeby tylko nogi! Czasem zapominam ile mięśni uaktywnia się w czasie tańca i po takiej ilości piruetów z moim I. przypominam sobie, że wogóle je posiadam.
Poprawiny też jakoś przetrwaliśmy i udając twardzieli wdzialiśmy spowrotem nasze imprezowe obuwie, które wcześniej zdewastowało nam nieco stopy.
Wieczorową porą dotarliśmy do domu i padliśmy wyczerpani na wyrko.
Poddźwignąć się z niego dzisiaj rano nie było łatwo, chociaż spaliśmy jak susły.
Trzeba jednak było powalczyć z obowiązkami zawodowymi, więc zebraliśmy się w sobie i ruszyliśmy w świat.
Jak zwykle na ostatnią chwilę  zbiegłam z naszego czwartego piętra i wskoczyłam do błękitnej strzałki. Odpaliłam, ruszyłam i po paru metrach punciak mój powiedział STOP.
Przekręciłam kluczyk w stacyjce raz jeszcze i cisza...
Autobusy w mojej części osiedla kursują na tyle często, że wolałam zdecydować się na  spacer.
Może to i dobrze, bo trochę się rozruszałam i przypływ tlenu też zrobił swoje.
Kiedy dotarłam gdzie dotrzeć należało okazało się, że to nie koniec awarii.
Nie wiem, czy to jakaś destrukcyjna energia z moich rąk płynąca, czy jakieś licho poniedziałkowe kryło mi się za plecami, ale nic nie działało właściwie.
Sprzęt się zacinał, internet wysypywał parokrotnie i jakoś tak kulawo wszystko szło.
Wracając do domu wpadłam jeszcze do pasmanterii w celu zakupienia nowych kolorków bawełnianej wlóczki, bo nic tak nie koi nerwów, jak wieczorne szydełkowanie.
Wybrałam, zapłaciłam i poleciałam dalej.Okazało się jednak, że bez moich zakupów, które to zostawiłam na ladzie... Zakręcona poniedziałkowa głowa... ech...
Dobrze, że już wieczór... Zaraz moja druga połowa wróci do dom i wspólnie dobrniemy do wtorku.
Wtorek musi być lepszy...na pewno będzie ;)
 Jutro nadrobię zaległości i mam nadzieję, wszystkie dobre duszyczki, którym zalegam z zamówieniami lub odpowiedziami na maile, wybaczyć mi raczą. Cały zeszły tydzień przeleciał mi przez palce i nie udało się zrealizować planu w 100%. Zabieram się już do pracy prędziutko i obiecuję nadgonić wszystkie projekty.
Dzisiaj tylko przedstawię Wam lalę,którą szyłam już jakiś czas temu i pokazywałam na profilu FB. Zapomniałam jednak pokazać ją mojej blogowej ferajnie ;) Mam nadzieję, że się spodoba.
Pomysł nie mój, lecz wypatrzony kiedyś gdzieś w sieci. Dorzuciłam jednak swoje trzy grosze i efekt widać poniżej:

Pozdrawiam Was serdecznie i życzę udanego tygodnia!
Wasza A.